i faktów zewnętrznych, co by nadać odpowiednie tło wydarzeniom wewnętrznym.
Praca: anglik okazał się być kłamliwą świnią, nie zapłacił, a jakie przy tym odstawiał szopki to nawet nie chce mi się pisać. Kasy nie odzyskam, chyba, że chciałoby mi się jeździć i procesować się do UK. A nie chcę mieć z facetem absolutnie nic do czynienia.
Inne zlecenia sypią się regularnie, problem mam raczej z negocjowaniem ceny oraz z weną twórczą. Miałam już świetnie dni i takie, gdy nie mogłam zmobilizować się do jakiejkolwiek kreatywności, co rodziło frustracje. Momentami tych ostatnich było więcej, przez co wpadłam w finansowy dołek, co dodatkowo sprawiało, że czułam się podle. Dostałam niesamowitą ilość wsparcia od Mojego Mężczyzny, przytulał, płacił sam rachunki, stwierdzał z niezachwianą pewnością, że to po prostu wywalanka, w końcu ją uzdrowię i będzie lepiej niż było. Dla mnie, którą życie przyzwyczaiło raczej do odrzucenia, krytyki, wyśmiania i pretensji, takie traktowanie było z początku zaskakujące, bym szybko odczuła jego kojący wpływ.
Dodatkowo parapetówka u bardzo przeze mnie lubianych przeze mnie znajomych, w ich nowym, luksusowo wykończonym mieszkaniu (przy moich odwiecznych pragnieniach remontu u siebie, na które nigdy nie mam kasy), dodatkowo mnie przygnębiła. Bawiłam się u nich dobrze, oni bardzo starali się by wszystkim było miło. Cieszyłam się ich szczęściem, naprawdę, bo na to zasłużyli, na luksus mieszkania zapracowali własną ciężką pracą. Ale sama z sobą i poczuciem bezsilności, że też bym tak chciała, a nie mogę – czułam się fatalnie. Ale było to wydarzenie, które dokładając się do pozostałych, spowodowało narośnięcie silnej desperacji – ja mam kurwa dość! Chcę w końcu zarabiać jakieś sensowne pieniądze, a nie udowadniać sobie, że jestem do rzyci…
Czytaj dalej →